poniedziałek, 18 lipca 2016

Pożegnanie... i powitanie ;)


"Tak upłynął wieczór i poranek..." i ponad 10 tysięcy wyświetleń. ;)


Kochani!

Miło było, ale się skończyło... Żegnam się z tym miejscem i rezerwuję swój osobisty kawałek przestrzeni internetowej. Kolejnych postów szukajcie pod adresem alezjawa.pl.


Dziękuję za każde tutejsze odwiedziny i zapraszam pod nowym logiem do nowej szaty graficznej.


Pozdrawiam,
Ale Zjawa :)




czwartek, 14 lipca 2016

"Ale dziecko! Ale mama!", czyli informacja o kolejnych warsztatach

Z wielką radością zapraszam na kolejne warsztaty dla mam z maluchami.
Poniżej plakat zawierający najważniejsze informacje:


Ze względu na planowane zabawy w przesypywanie różnych materiałów oraz przelewanie wody, warto zaopatrzyć się w wodoodporny fartuszek ochronny lub komplet ubrań na zmianę.

I tak jak poprzednio - zabierzmy ze sobą obuwie zamienne lub (w przypadku upałów) skarpety, żeby nikt nie martwił się o brud z ulicy na podłodze.

Nie ma też znaczenia, czy ktoś był na poprzednich warsztatach. Zajęcia prowadzone są w taki sposób, że można dołączyć do grupy w każdym momencie.


Zapraszam :)



wtorek, 12 lipca 2016

Ale dziecko! Ale mama! - po raz pierwszy


Dziś odbyły się pierwsze warsztaty z cyklu "Ale dziecko! Ale mama!". Miały miejsce w Gminnym Ośrodku Kultury w Buczkowicach, ale odbiły się echem chyba w połowie województwa śląskiego, ponieważ gościły na nich uczestniczki nie tylko z mojej rodzimej gminy, lecz także ze Szczyrku, Bielska-Białej, a nawet Pszczyny!

niedziela, 10 lipca 2016

Dziś niedziela, więc jutro znów będzie... pomidorowa! ;)

Ostatnio pisałam o przyprawianiu rosołu <klik>, a dziś przepis na rewelacyjną wersję pomidorowej, kiedy już znudzi się Wam i Waszym dzieciom ta zwyczajna lub po prostu będziecie chciali wprowadzić nowe warzywo. Otóż będzie to zupa krem pomidorowo - dyniowa na bazie niedzielnego rosołku. ;)

Potrzebujemy:
- ok. dwóch litrów rosołu wraz z zawartością mięsno - warzywną (jeśli jest mniej, to też może być, najwyżej uzupełnicie wodą i przyprawami ;)),
- połowę niedużej dyni piżmowej (może być też inna, ale wybrałam tę ze względu na dużą ilość miąższu i małą pestek),
- ok. 0,5 - 0,75-litra pomidorowej passaty, w zależności od tego, jak kwaśną zupę lubimy,
- amarantus do przyozdobienia.

piątek, 8 lipca 2016

O ironio!

O realnej potrzebie podarowania tatusiowi gwiazdki z nieba.

Wracamy do domu ze spaceru. Mały S. rozbiera się, biegnie do kuchni i mówi:
- Tatuś, chciałbym obejrzeć teraz jak pieski ratują pociąg.
W tej chwili nie chcieliśmy mu puszczać bajki, poza tym była to inna pora niż zwyczajowo u nas przyjęta na oglądanie czegokolwiek w telewizji lub na komputerze. Zatem, w odpowiedzi na prośbę dziecka, mój Małżon rzecze:
- A ja bym, synu, chciał gwiazdkę z nieba.
I co? Dialog wcale się nie kończy! Mały S. kontynuuje:
- A ja bym jeszcze chciał...
I zupełnie na poważnie zastanowił się chwilę i odpowiedział Tacie, którego ta kontynuacja dialogu przez nasze Dziecię nieco zdziwiła.

wtorek, 5 lipca 2016

"Ale dziecko! Ale mama!", czyli pierwsze autorskie warsztaty dla mam z maluchami


Słowo się rzekło - kobyłka u płota!


Wasze zainteresowanie blogiem oraz jego tematyką skłoniło mnie do podjęcia bardziej zdecydowanych kroków na drodze dzielenia się swoją wiedzą pedagogiczną i doświadczeniem macierzyństwa w różnych jego odcieniach.

Przedstawiam zatem plakat zapraszający na warsztatowe zajęcia dla mam z maluchami organizowane przeze mnie od przyszłego tygodnia przez 4 kolejne wakacyjne tygodnie w Gminnym Ośrodku Kultury w Buczkowicach. Następnene zajęcia odbędą się 19 i 26 lipca oraz 2 sierpnia.

Zachęcam do zapisów mailowych lub telefonicznych (wystarczy wysłać SMS, nie trzeba dzwonić ;)), co ułatwi mi przygotowanie do zajęć, ale nie jest to konieczne. Można po prostu przyjść ze swoim szkrabem w wyznaczonym dniu.

Wiek dzieci podany na plakacie jest orientacyjny. Chodzi o to, by wiekowo mali uczestnicy nie różnili się zbyt mocno od siebie, ale też +/- miesiąc czy dwa, zwłaszcza przy górnej granicy nie będą przeszkodą do udziału w zajęciach.

Kto chętny? Bo ja już nie mogę się doczekać!

Zapraszam! :)



P.S. Warto zabrać ze sobą obuwie zamienne lub w przypadku upałów skarpety, byśmy mogli swobodnie bawić się na podłodze bez strachu o brud z ulicy.


poniedziałek, 4 lipca 2016

Tajemnica kostek rosołowych

Kiedy dowiedziałam się, że będę mamą, świat wywrócił mi się do góry nogami. ;)
Oprócz niewymownej radości, poczułam ciężar odpowiedzialności już nie tylko za siebie, ale także za tę malutką istotę, która rozwijała się pod moim sercem. Od samego początku chciałam dla niej wszystkiego dobrego, co ja piszę... nie tylko dobrego, ale wręcz najlepszego! Co mogłam zorbić na samym początku? Oczywiście dobrze się odżywiać, żebyśmy zarówno ja, jak i mój mały Bejbiś mieli zdrowie i siły. ;)

środa, 29 czerwca 2016

Zestaw kibica - precelki i paluszki

Historyczny, ćwierćfinałowy mecz zbliża się WIELKIMI krokami, zatem czas na przygotowanie stosownego zestawu kibica. U nas będą to precelki i paluszki oraz mus owocowy, korzystając z końcówki sezonu truskawkowego. :) Oczywiście nasze przekąski są bezglutenowe. :)


Składniki:

20 dag mąki (większość gryczanej + trochę kukurydzianej)
2 - 2,5 dag drożdży
szczypta soli 
2 łyżeczki brązowego cukru
ok. pół szklanki ciepłej wody

roztrzepane jajo

Sypkie składniki do ozdoby paluszków i precelków:
- sezam,
- mak,
- nasiona chia,
- siemię lniane... Co, kto lubi. ;)

wtorek, 28 czerwca 2016

Domowa książka sensoryczna


Że zabawki sa drogie, wiemy wszyscy. Że byle zabawka kosztuje kilkadziesiąt złotych, wiemy wszyscy. Że naprawdę dobre, stymulujące zabawki są drogie, wiemy wszyscy.

A czy wszyscy wiemy, że świetne zabawki stymulujące zmysły można zrobić samemu z dzieckiem, mając przy tym mnóstwo frajdy?
O jednym swoim pomyśle pisałam już tutaj <klik>. Dzisiaj kolejna moja propozycja. Tym razem na sensoryczną książeczkę dotykową.

niedziela, 26 czerwca 2016

Pierwszy miesiąc blogowania!

Z radością ogłaszam:

dziś mija miesiąc, odkąd blog "Ale! Zjawa" został uruchomiony i przedstawiony szerokiemu gronu odbiorców! :)


Z tej okazji pragnę serdecznie podziękować Tobie, Drogi Czytelniku za każde odwiedziny, komentarz, czy reakcję tutaj i pod postami na facebookowej stronie bloga. Jest to dla mnie informacja, że to, co piszę spotyka się z Twoim zainteresowaniem lub wzbudza większe czy mniejsze emocje. To dla mnie ogromna radość i jednocześnie informacja, które tematy Cię poruszają.

sobota, 25 czerwca 2016

Trudne pytania?

Dziecię me, jak wiadomo, cycoholikiem jest. Jednocześnie jest również prawdziwym fascynatem świata zwierząt. Jakiś czas temu połapało się, że nie tylko ludzkie osobniki piją mleko. Prowadzi więc regularne dochodzenie w tej sprawie:

- Czy krowy piją cycusia?
- Tak.
- Czy świnie piją cycusia?
- Tak, bo są ssakami.
- Czy kotki są ssakami?
- Tak.
- Czy niedźwiedzie piją cycusia?
- Tak.
- Bo są ssakami?
- Tak.
- A wilki?
- Też piją.

wtorek, 21 czerwca 2016

Nietykalność osobista

Wyobraźmy sobie taką sytuację:
Siedzisz sobie na kanapie i przeglądasz album ze zdjęciami. Przychodzi do domu ktoś, kogo widziałaś/-eś kilka razy w życiu. Twarz kojarzysz, ale nie jesteś do końca pewna/-y, skąd. Wchodzi do pokoju, od razu do Ciebie podchodzi i - co więcej! - zaczyna głaskać po buzi, łaskotać po brzuchu, próbuje przytulić, a nawet wziąć na ręce... Aaaaa....! Ratunku! Ja mam dość tej wizji, nie wiem, jak Wy?

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Czym się bawić z dzieckiem?

"Memory" lub "Pamięć" :)
Niejednemu rodzicowi sen z powiek spędza kwestia zabawy z dzieckiem. Niby sterta zabawek, wysypują się z pudeł, a się nimi nie bawi. Przyczyny takiego stanu rzeczy są trzy.

Po pierwsze dziecko nie wie, jak się nimi bawić. Zwyczajnie brakuje mu wzorca zabawy. Rzecz tyczy się zwłaszcza pierwszego czy jedynego dziecka w rodznie. Kolejne, młodsze pociechy mają ten komfort, że podpatrują starsze. Widzą, co i jak można zrobić, próbują naśladować i od razu przy okazji wchodzą w świat kontaktów rówieśniczych. ;) Dlatego tak ważne jest, by razem z dzieckiem / dziećmi się bawić. Brać do rąk jego zabawki, wcielać się w role i w ten sposób pokazać, do czego mogą służyć. Tutaj też zachodzi ciekawy proces, ponieważ bardzo często okazuje się, że w trakcie takiej zabawy "starymi" zabawkami wspólnie wymyślicie jeszcze kilka innych możliwości inspirując się wzajemnie. To tak a propos tego, że od dziecka można wiele się nauczyć.

niedziela, 19 czerwca 2016

Lato = wakacje = gofry!

Nie znam takiego, co by się gofrom oparł. ;)
Musiałam zatem stworzyć jakiś bezglutenowy przepis, bo choć Małż mój i Dziecię nie są bezglutenowi, to nie mogłabym przecież dla nich piec i zdobić całych stosów tych pyszności, a samej obchodzić się jedynie smakiem. ;) Dlatego dziś kulinarnie wybieramy się na wakacje pod palmami. ;)

Składniki:
1 szklanka mąki ryżowej
1 szklanka mąki kukurydzianej
1 łyżeczka proszku do pieczenia (bezglutenowy)
3 łyżki ksylitolu (oczywiście można pominąć)
1 szklanka wody / mleka roślinnego / pół szklanki mleka koziego z połową szklanki wody
4 łyżki oleju
kilka kuleczek wyciągniętych z laski wanilii
3 jajka (mogą być też 2 żółtka i 3 białka)
olej do smarowania gofrownicy
owoce do dekoracji - dowolne


środa, 15 czerwca 2016

Mocno czekoladowe babeczki z truskawkami

Dziś coś specjalnego dla łasuchów na pełnię sezonu truskawkowego. :) Mój najnowszy przepis na babeczki. Wybaczcie, jako pasjonatce poprawności języka polskiego, angielskie słowo na "m" mi nie leży, przez gardło ciężko przechodzi, zatem na klawiaturze też sobie daruję jego wystukiwanie.

niedziela, 12 czerwca 2016

Ile można karmić piersią? Nasze początki i... brak finału?

To było w czwartek. Mój syn zasnął. Poprawiłam bluzkę i tak się zadumałam... Ile można karmić piersią?
Różnie mówią - jedni, że do roku, inni, że do dwóch (wariaci chyba!), a jeszcze inni, że do samoodstawienia (do czego??? Ci to chyba w ogóle z psychiatryka wyszli!). He he he... uśmiecham się do siebie w duchu.

Zależy jeszcze, czy pytamy, ile mama może karmić czy też ile dziecko może ssać? Bo może się okazać, że dziecko porzuci matczyne dobro, ale na jego miejsce wskoczy płynnie od razu młodsze rodzeństwo i tym sposobem mamie się skumuluje i wyjdą na przykład 4 lata. :-P

piątek, 10 czerwca 2016

O słodyczach z przymrużeniem oka ;)

W ciągu kilku ostatnich dni byłam świadkiem lub uczestnikiem kilku rozmów z moim dzieckiem na temat żywienia. Złapały mnie za serce i połechtały rodzicielską dumę, więc chętnie się podzielę.

Sytuacja nr 1:
Przyjeżdża prababcia i rozpakowuje torbę pełnę niespodzianek - a jakże by inaczej? ;) Oczywiście wyjmuje z niej... czekoladki. Trzy, bo rodzina duża, żeby starczyło dla każdego. Pierwsza w fioletowym opakowaniu znanej marki z krową w reklamie, o smaku truskawkowo-jogurtowym... Druga w opakowaniu biało brązowym z galaretkami... Trzecia na szczęście gorzka. Myślę sobie: "Uff... Tylko jak to zrobić, żeby S. nie jadł pozostałych o kiepskim składzie i nie było mu przykro?".
Oczywiście przybiega moje dziecko i pyta:
- Mamusiu, czy możemy czekoladkę?
- Będziesz mógł po obiedzie.
- Czy można już jeść obiad? ;)

czwartek, 9 czerwca 2016

O tresowaniu dzieci

Brzmi strasznie, prawda? To będzie post oburzenia w związku z powyższym tytułem. Sprawa moim zdaniem głównie dotyczy dzieci w wieku przedszkolnym, ale nie tylko.

Przykłady?
Wchodzę do grupy przedszkolnej, w której mam prowadzić zajęcia. Podbiega do mnie chmara dzieci i jedno przez drugie pyta:
- Proszę Pani, a będą pieczątki? Czy są dziś pieczątki?

Ja się zastanawiam, skąd taki pomysł, o co im chodzi? Przecież ja NIGDY nie daję dzieciom pieczątek ani innych pseudomotywatorów. Owszem, ja nie, ale inni dają. Dzieci więc zamiast powitania pytają o pieczątki. Powiedziłam, że przecież ja nie daję i na tym temat się skończył. To był pierwszy i ostatni raz.
Celowo nazywam je pseudomotywatorami, dlatego że wcale nie motywują wewnętrznie, tylko zewnętrznie: jest nagroda, czyli warto coś robić, nie ma nagrody, czyli praca i wysiłek nie mają sensu. Owszem - miałabym wtedy możliwość przekupstwa czy też szantażu: "śpiewaj z nami, to dostaniesz naklejkę". Niestety, wiem z autopsji, że najczęściej dzieci słyszą "... bo nie dostaniesz".

środa, 8 czerwca 2016

"A to feler..." - westchnął SELER! :)

Nie żaden feler, tylko roślina wspaniała, acz mało znana. A może nie tyle mało znana, co mało używana. Należy to zmienić. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego.

Można jeść go na surowo, duszony, gotowany, smażony czy zapiekany. Jest mało kaloryczny - w "internetach" różnie piszą: jedni, że w 100g łodygi jest ok. 5 kcal, inni, że 13 - której wartości by nie przyjąć: jest to bardzo mało, więc można go jeść, ile dusza zapragnie. ;)

Seler jest bombą witamin A, E oraz C - tutaj źródła też różnie podają, ale w zależności od pory roku i sposobu przechowywania, może mieć nawet dwa razy więcej wit. C niż cytrusy, nawet do 150 mg w 100g. Wywołane do tablicy witaminy A, E i C to antyoksydanty, chronią nas więc m. in. przed rakiem i pomagają zwalczać infekcje. Ponadto zawiera witaminy z grupy B oraz kwas foliowy.

Sałatka z selerem naciowym i rodzynkami

Dziś przepis na sałatkę z selerem naciowym, która jest baaaardzo zdrowa, pyszna i... oryginalna w smaku. A jakże by inaczej!? ;) A to głównie za sprawą pana selera, o którego cennych właściwościach poczytacie tu <klik>.

Potrzebujemy:
- 4 łodygi selera naciowego,
- 30 dag fileta z indyka (może być w kawałku lub mielony),
- 100 g białej kaszy gryczanej, o której pisałam tu <klik>
- 100 g rodzynek,
- sól,
- olej kokosowy do smażenia, ale bez "ciśnienia"(jak nie ma, to może by też inny. Ten po prostu jest najzdrowszy);
- dowolny biały sosik - np. czosnkowy, jogurtowy lub po prostu majonez.

Wykonanie:

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Zapach lodów, czyli zapach szczęścia

Moje dziecko lubi lody. Co ja mówię (a właściewie piszę)! ;) Ono je uwielbia, kocha... wprost za nimi przepada. Każda zatem okazja, miejsce i każda pora dnia jest najlepsza, by loda zjeść, nawet jeśli w grę wchodzi śnadanie. ;) Dużo więc wysiłku kosztuje całą rodzinę tłumaczenie, że nie zawsze można jeść lody, że to nie jedyna istniejąca na świecie przekąska ani też lekarstwo. Moje dziecko bowiem ostatnio zażyczyło sobie loda, żeby wyzdrowieć: "Jak pani da takiego lodzika, to chrypka przejdzie.". Być może, ale wolałam tego nie sprawdzać na swoim dwulatku. ;)

sobota, 4 czerwca 2016

Zaufaj dziecku, a ono nauczy Cię zaufać sobie!

Zaczynałam pisać ten post już kilka razy i jakoś nigdy skończyć nie mogłam. Wciąż czułam, że nie do końca potrafię wyrazić to, co myślę i czuję (bo z wiedzą nie miałam akurat problemu ;)), więc nie byłam usatysfakcjonowana kształtem zdań, które wystukiwałam na klawiaturze. Wczoraj jednakże spotkałam się ze znajomymi, którzy - jak się okazało - mają podobne podejście do wychowania dziecka jak ja i rozmowa nt. niespełna dwulatki, która samodzielnie schodzi po schodach dała mi stosowny zastrzyk inspiracji. To tyle tytułem wstępu, a teraz do rzeczy. ;)

Obrazek nr 1:
- Zostaw ten talerz, bo rozbijesz! - I... bum. Talerz leży w kawałkach na podłodze. - A nie mówiłem?

Obrazek nr 2:
- Nie biegaj, bo się przewrócisz. - I... bam. Dziecko przepadło i leży na asfalcie. - No i coś Ty narobił - dziura na kolanie. A mama ostrzegała.

Obrazek nr 3:
- Zostaw nożyczki, bo się potniesz. - I... ciach w palec. - Ojoj... A mówiłem, żebyś nie używał nożyczek.

piątek, 3 czerwca 2016

Placuszki z białej kaszy gryczanej

Uwielbiam śniadania na ciepło. Dają solidnego energetycznego kopa na cały dzień. Najszybszą i dającą największe pole do popisu opcją są według mnie różnego rodzaju placuszki. Dziś przepis na mój najnowszy pomysł z wykorzystaniem kaszy gryczanej, o której pisałam tu <klik>.

Składniki:
2 banany
2 jabłka
2 jajka
pół woreczka ugotowanej kaszy gryczanej
mąka kukurydziana do zagęszczenia ciasta
kurkuma
olej kokosowy do smażenia

Do dekoracji:
konfitura z borówki amerykańskiej
kilka plasterków banana
świeże truskawki


Oswoić grykę, czyli o białej kaszy gryczanej :)


Dzisiaj post ze specjalną dedykacją dla mojej bezglutenowej znajomej, która szuka inspiracji na śniadania, najlepiej "bez śmierdzącej gryki"... A  kasza gryczana jest tak bardzo zdrowa, że aż żal byłoby jej nie używać! ;)

Kasza gryczana jest źródłem dobrze przyswajalnego białka prawie tak, jak rośliny strączkowe. Zawiera dużo błonnika. Jest źródłem rutyny, która uszczelnie naczynia krwionośne (tak, tak, jak ten lek na niewyraźny wygląd z reklamy), kwercetyny (tak jak leki na alergie). Zawiera także mangan magnez, fosfor, cynk, potas i żelazo oraz witaminy B1, B2, B3, B5, B6, kwas foliowy... Całkiem sporo, prawda? A to jeszcze nie wszystko*. ;)

środa, 1 czerwca 2016

Złote myśli małego S.

W ten jakże świąteczny dzień, Dzień Dziecka, rozpoczynam cykl postów pt. "Złote myśli małego S.". Na początek taki dzisiejszy obrazek.

Jest poranek, stoję w łazience przed lustrem i układam włosy. Mojemu dziecku bardzo podoba się pianka i mówi, żeby nałożyć jej więcej. Odpowiadam, że niestety, ale nie mogę, bo fryzura nie wyglądałaby za dobrze.
- A dlaczego?
- Bo zrobiłby mi się na głowie z włosów taki kask. - brzmi moje tłumaczenie. Moje dziecko szybko znalazło zastosowanie dla takowego przeładowanego kosmetykami fryzu:
- Jakby mama dała za dużo pianki na włosy, to by jej się zrobił taki kask i poszłaby na budowę! :D

Może pochwalicie się złotymi myślami swoich pociech?
Pozdrawiam!

wtorek, 31 maja 2016

Nie gadajcie mi tu bzdur!

Idzie dwulatek z mamą za rękę. Obok prababcia, która w pewnym momencie pyta:
- Dasz mi rączkę?
Dziecko odpowiada krótko i zdecydowanie:
- Nie. - jednocześnie chowając wolną dłoń za siebie.
Co na to babcia?
- Nie dasz mi ręki? To Ty nie kochasz babci?
Kurtyna.


No niech mnie drzwi ścisną! Co ma jedno do drugiego? Chyba każdy stwierdzi, że oba zdania nijak się mają do siebie i to drugie w ogóle nie powinno paść. Ale padło.

niedziela, 29 maja 2016

Nie zabraniaj, pozwalaj ;)

- Nie podnoś wazonu, bo rozbijesz.
- Nie bierz kubka, bo rozlejesz.
- Nie biegaj, bo się przewrócisz.
- Nie wchodź tam, bo...
- Nie dotykaj...
- Nie, nie, nie...! Nie...

Przykłady można mnożyć i mnożyć. Czasem, kiedy słucham jak dorośli mówią do dzieci, mam wrażenie, że nieufność to chyba najlepsze słowo charakteryzujące relacje rodziców, dziadków, nauczycieli i wychowawców, ogólnie mówiąc, dorosłych wobec ich podopiecznych.

Moja reakcja na "nie"


Uszy mnie bolą jak słyszę taką zmasowaną ilość komunikatów zaczynających się od "nie". 

Po pierwsze dlatego, że gdybym sama była wciąż ograniczana w ten sposób, to mocno bym się buntowała i reakcja prawdopodobnie byłaby odwrotna, czyli uporczywie kontynuowałabym zakazywaną czynność.


Po drugie dlatego, że dziecko słyszy "nie" i na tym bardzo często komunikat się kończy. W takiej sytuacji, nawet jeśli porzuca daną czynność, znajduje następną i bardzo często znów usłyszy to samo - "nie". Wiecie dlaczego tak się dzieje? Ponieważ nie otrzymuje informacji, co mogłoby robić innego, żeby dla dorosłych było na "tak". Bardzo ważne jest, żeby powiedzieć dziecku, co może robić w zamian. Dziecko nie zachowuje się źle, bo tak mu odpowiada i lubi, ale dlatego, że nie potrafi inaczej wyrazić swoich potrzeb. Najczęściej potrzeba mu chwili uwagi i zainteresowania ze strony otoczenia i problem znika.

czwartek, 26 maja 2016

Bezglutenowe wyzwanie

Dieta bezglutenowa jest wyzwaniem, nie ma co z tym stwierdzeniem dyskutować. Istnieją jednakże na jej temat mity, które należy obalić. Pierwszy jest taki, że jest to dieta "uboższa". O nie, proszę Państwa, to dieta o wiele wiele bogatsza od takiej zwyczajnej z przysłowiowej szkolnej stołówki lub restauracji za rogiem. I to nie dlatego, że wymaga od nas używania egzotycznych dodatków, ale dlatego, że zmusza do poszukiwania.

Na początku szukamy oczywiście zastępników tego, co znamy a więc chleba, bułek, ciasteczek... No i w ten sposób wielu szybko się poddaje. Też poległam. Nie ma "to tamto". Po pierwszych dwóch tygodniach mojej diety byłam tak głodna i tak wściekła, że robiąc zakupy, w każdym sklepie, który mijałam, kupowałam pączka... W sumie zjadłam trzy. Nie był to dobry pomysł, potem odcierpiałam swoje. Myślę, że niejedna osoba, która próbowała przejść lub przeszła na dietę bezglutenową ma podobne doświadczenie (niekoniecznie mam na myśli pączki, ale głód i wściekłość).

wtorek, 24 maja 2016

Zielony koktajl mocy

2 banany
2 jabłka
2 kiwi
150 g posiekanych świeżych liści szpinaku lub rozmrożony "brykiet"
1 zielony lub żółty grejpfrut
*2 łyżki siemienia lnianego
woda źródlana lub mineralna

1. Wszystkie owoce umyć, obrać, wyciąć gniazda nasienne, z grejpfrutów można usunąć białe błonki, ale nie polecam tej praktyki, gdyż zawierają one bardziej trwałą formę formę wit. C, więc warto je jeść! Ale jeśli ktoś nie toleruje ich goryczy, to na początek można część usunąć, a część zostawić. Z czasem przyzwyczaimy się do ich smaku i będziemy zjadać jak pozostałą część miąższu. ;)
2. Wszystko wrzucić do blendera, zalać wodą i zmiksować. Wody dodajemy w zależności od upodobań - więcej: będzie koktajl do picia; mniej: mus do jedzenia. Co, kto lubi :)
Można pić od razu lub odczekać kilka godzin, wtedy nasiona lnu napuchną i będą przyjemnie strzelać podczas rozgryzania. Uwielbiam to! ;)

SMACZNEGO!


* Siemię lniane należy kupować jako całe nasiona, a nie zmielone, ponieważ po zmieleniu bardzo szybko się utlenia, tracąc częśc swych cennych właściowści. Dlatego, jeśli chcemy użyć mielonego, to mielmy sami w młynku do pieprzu lub do kawy tuż przed podaniem np. w sałatce. ;)
Zawiera ono kwasy omega-3, witaminy B1, B6, E, cynk, magnez, żelazo... Obniża poziom cukru we krwi, reguluje pracę jelit, wpływa na prawidłową pracę serca, mózgu i poprawia pamięć. Samo zdrowie! :)

poniedziałek, 23 maja 2016

Słoneczny pomarańczowy koktajl

2 banany
2 jabłka
2 pomarańcze
1 brzoskwinia lub nektarynka
* 2 łyżki nasion chia (szałwia hiszpańska)
woda źródlana lub mineralna

1. Wszystkie owoce umyć, obrać, wyciąć gniazda nasienne, z pomarańczy można usunąć białe błonki, ale nie polecam tej praktyki, gdyż zawierają one bardziej trwałą formę formę wit. C.
2. Wszystko wrzucić do blendera, zalać wodą i zmiksować. Wody dodajemy w zależności od upodobań - więcej: będzie koktajl do picia; mniej: mus do jedzenia. Co, kto lubi :)
Można pić od razu lub schłodzić w lodówce. ;)

SMACZNEGO!


*Nasiona chia mają bardzo dużo cennych wartości odżywczych i mało kalorii - zawierają dużo błonnika, białka, dużo kwasów omega-3, wapń (dużo wapnia!), mangan, magnez, fosfor, cynk, potas, witaminę B1, B2, B3. Wspomagają pracę mózgu, poprawiają koncentrację, mogą nawet łagodzić objawy depresji, wspomagają funkcjonowanie wzroku, obniżają "zły" cholesterol, wspomagają proces trawienia, pobudzają perystaltykę jelit. Samo zdrowie! :)

Ciasteczka czekoladowe z amarantusem

ok. 50 dag mąki gryczanej
ok. 75 g amarantusa ekspandowanego
czubata łyżeczka sody oczyszczonej
1,5 tabliczki gorzkiej czekolady
4 łyżki ksylitolu (lub innego słodzidła dla łasuchów, np. stewii ;)
200g masła w temperaturze pokojowej
3 jajka

1. Czekoladę drobno posiekać.
2. Do miski wsypać większość mąki gryczanej, amarantus, ksylitol, sodę oraz posiekaną czekoladę.
3. Wszystko wymieszać.
4. W drugiej misce utrzeć masło z jajkami.
5. Dodać zawartośc drugiej miski do suchych skłądników i wyrobić ciasto na gładko tak, by wszystkie składniki dobrze się połączyły. Gdyby ciasto było zbyt lepkie, dosypać mąki lub amarantusa.
6. Zrobić ciasteczka. Mokrymi dłońmi (ciasto się nie przykleja) odrywać małe kawałki ciasta, z których zrobić kuleczki, a nastęnie rozpłaszczyć je na blasze.
7. Piec na środkowej półce w temperaturze 175 stopni z termoobiegiem przez ok. 15 min.
Wyrastają nieznacznie, lekko pękają. Taki urok ;)
Z podanej proporcji wychodzi ok, 50 szt. ciasteczek.

SMACZNEGO!