sobota, 4 czerwca 2016

Zaufaj dziecku, a ono nauczy Cię zaufać sobie!

Zaczynałam pisać ten post już kilka razy i jakoś nigdy skończyć nie mogłam. Wciąż czułam, że nie do końca potrafię wyrazić to, co myślę i czuję (bo z wiedzą nie miałam akurat problemu ;)), więc nie byłam usatysfakcjonowana kształtem zdań, które wystukiwałam na klawiaturze. Wczoraj jednakże spotkałam się ze znajomymi, którzy - jak się okazało - mają podobne podejście do wychowania dziecka jak ja i rozmowa nt. niespełna dwulatki, która samodzielnie schodzi po schodach dała mi stosowny zastrzyk inspiracji. To tyle tytułem wstępu, a teraz do rzeczy. ;)

Obrazek nr 1:
- Zostaw ten talerz, bo rozbijesz! - I... bum. Talerz leży w kawałkach na podłodze. - A nie mówiłem?

Obrazek nr 2:
- Nie biegaj, bo się przewrócisz. - I... bam. Dziecko przepadło i leży na asfalcie. - No i coś Ty narobił - dziura na kolanie. A mama ostrzegała.

Obrazek nr 3:
- Zostaw nożyczki, bo się potniesz. - I... ciach w palec. - Ojoj... A mówiłem, żebyś nie używał nożyczek.


Takich przykładowych obrazków mogłabym na poczekaniu wymyślić co najmniej sto. Wiecie, co łączy je wszystkie? NIEUFNOŚĆ. Brak zaufania w kompetencje swojego dziecka, w jego zdolność do naśladowania, zwłaszcza dorosłych oraz ograniczanie eksploracji świata!

Wiem, te wszystkie ograniczenia wynikają w pierwszej kolejności z troski o bezpieczeństwo swoich dzieci - najdroższych skarbów, w drugiej być może o ochronę mienia. Jednakże nie da się zrobić tego wszystkiego, o czym mowa powyżej i jeszcze miliona innych rzeczy bez treningu i to wielokrotnego.

Małe dzisiaj dzieci mają stać się kiedyś dorosłymi, a skoro tak, muszą ćwiczyć te sprawności, które będą im potrzebne w codziennym życiu. Wyobraźmy sobie nastolatka, któremu mama przynosi talerz z kanapkami, ponieważ on nie umie go utrzymać  w rękach i mu spadają. Kosmiczna wizja, prawda?

Dlatego trzeba pozwolić dziecku na SAMODZIELNOŚĆ. To ona pozwola poznać własne możliwości, ograniczenia i sprawności oraz nauczy, że czasem coś może się zniszczyć i można to naprawić lub nie. Takie poczucie straty też jest cenną życiową lekcją, ale to osobny temat.

Kolejna rzecz łącząca powyższe komunikaty, to ukazanie świata, w którym na całe życie ma zadomowić się nasze dziecko jako pełnego niebezpieczeństw, którego należy się obawiać. Nie tędy droga. Czasem lepiej ugryźć się w język i milczeć lub ograniczyć się do "Bądź ostrożna/-y.", "Uważaj na siebie.". To wystarczy. To już jest sygnał dla małego zdobywcy świata, żeby wzmożyć ostrożność.

Nie mniej jednak, powyższe zdania skierowane do dziecka powodują, że jego uwaga, najczęściej maksymalnie skupiona na zadaniu, które ma do wykonania, zostaje rozproszona. Zaczyna mysleć o tym jak to rzeczywiście może wyglądać ta przestroga - przepowiednia rodzica i... w ten sposób mamy gotowy przepis na samospełniające się proroctwo. Rodzic ma swoje "A nie mówiłem.", choć wyrażone w różny sposób, a dziecko czuje, że rzeczywiście nie potrafi zrobić tego i owego, że zawiodło, że rodzic ma rację, więc może rzeczywiście więcej tego nie robić.

To trudne, ale wszystko sprowadza się do ZAUFANIA. W pierwszej kolejności trzeba zaufać swojemu dziecku, że jest w stanie coś zrobić. Stańmy z boku i czuwajmy jak dobre anioły, żeby zareagować, jeśli zrobi się niebezpiecznie. Ale pozwólmy dziecku na samodzielność, a ono niejednokrotnie nas zaskoczy: okaże się, że dwulatek potrafi sam przynieść sobie wodę w kubku z kuchni do jadalni albo może sam założyć buty. Może nie obejdzie się bez wpadek, ale nauczy się szybciej niż myślicie, a do tego dowie się wiele o sobie samym i świecie - gdzie jest bezpiecznie, gdzie trzeba bardzo uważać, jak wygląda zdarte kolano, jak przenieść chrupki w miseczce z pokoju do pokoju, jak samodzielnie się ubrać.... Wymieniać można w nieskończoność.

Od strony rodzica... Na wstępie należy wziąć głęboki oddech. ;) Po to, by nie ostudzić zbyt szybko zapału. A jeśli raz i drugi Wasze dziecko podoła jakiemuś zadaniu, które wydawało się Wam zbyt trudne, to zaufacie jemu i sobie, że dobrze robicie.

Powodzenia życzę Wam i sobie na szlaku zdobywania kolejnych sprawności rodzicielskich!

2 komentarze:

  1. hmmm moje spostrzeżenie z dnia dzisiejszego - do 5 latki "Uważaj rower" jest za długie. Może samo "rower" uchroniłoby nas przed dziurą w głowie i wizyta na SOR, a może i nie. Ale moje doświadczenie mówi,że do biegnących dzieci lepiej nic nie krzyczeć, a najgorsze słowo to "uważaj" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed całym złem tego świata dzieci nie uchronimy. Ważne, żeby postępować tak, by nie mieć do siebie pretensji, że mogliśmy zrobić coś więcej. Przykro mi z powodu wypadku 5-latki. Mam nadzieję, że nie zostanie po nim trwały uraz, zwłaszcza w psychice. A co do "uważaj", to napisałam, że "czasem lepiej ugryźć się w język i milczeć". ;) Ale dorośli koniecznie muszą przeszkadzać w zabawie, więc gadają i gadają. :-P

      Usuń